Miano: Nosaka Miho-chan.
Wiek: 17 wiosen.
Płeć: Kobieta.
Wzrost/Waga: 169/54.
Przynależność: Mafia - rodzina Cervello.
Wygląd: Skromna z niej księżniczka. Widać w jej ruchach pełną grację i manierę, lecz naturalnie rzecz ujmując prostota ubioru maskuje i współgra z nią doskonale. Raz założy zwiewną sukienkę, aby przypodobać się innym, drugim zaś wybierze się w plener odziana w dobrze opięte na talii dżinsy, koszulkę oraz kamizelkę. Na nadgarstkach posiada ulubione bransoletki, a także malutkie kolczyki z czerwonymi szafirami przypominające biedronki.
Ciemne, bujnie rosnące włosy dziewczyny są w większości rozlane po jej ramionach. Upina cienkie kosmyki srebrzystymi klamerkami dla ozdoby wizerunku, a także jedną, wielką kreacją kwiatową na uroczyste spotkania czy wyjścia. Większość pobytu w domu służy eksponowaniu swoich wdzięków w jakże pięknych kimonach, kiedy na zewnątrz poza makijażem istnieje wygoda zwyczajnego ubioru, acz dodająca uroku prostota. Czasami trafi się zadziorny uśmieszek, który aż prosi się o prztyczek w smukły nosek. Drobne usta umalowane jasną szminką komponują się z lekkim różem na polikach i cieniami na powiekach, co sprzyja głębi jej spokojnych oczu.
Charakter: Niegdyś postrzegana jako szczerze uśmiechająca się dziewczyna. Nie doskwierały jej żadne zmartwienia, które nie dotyczyły dorastania i wchodzenia w krąg poważnego życia. Ucząca się wzorowo i przestrzegająca prawa z najwyższym poszanowaniem. Wychowana w typowej rodzinie pochodzącej z miasta, dzięki czemu wszystko miała zapewnione.
Poruszeniem w jej życiu było nieoczekiwane wtargnięcie mafii i zburzenie otaczających jej murów. Pokazano, czym tak naprawdę jest świat i co dzieje się dookoła. Należała właśnie do tego społeczeństwa, chociaż tak naprawdę wymuszono na niej posłuszeństwo, wmawiając dobroć, jaką dla niej czynią. Nie potrafiła myśleć, jak zazwyczaj, w końcu przeżyła poważną tragedię. Swoista metamorfoza nie tylko wizerunku, ale przede wszystkim usposobienia powinna doprowadzić do wielu zwarć i iskrzenia. Tak się nie stało. Poznała, co to strach, więc mogła się przed nim bronić. Znała presję zagrożenia, co przełożyło się na opanowanie i radzenie sobie z kłopotami. Dyscyplina pomogła wyrobić w niej wszelkie cechy dobrego mafiozy. Chciała chłonąć wiedzę we wszelkim aspekcie nowego życia. I to być może uwikłało ją w pewnego rodzaju zaburzeniu - podobnym do syndromu porwanego. Po prawdzie cieszyła się, że spokojne życie zniknęło. Nowy dom i treningi pozwoliły jej na odetchnięcie, przez co trudno było ją wyprowadzić z równowagi. Powstała i narodziła się na nowo. Nigdy nie postąpiła wbrew rozkazowi, a każdą sytuację w jakiej znalazła się, zawsze analizowała. Nic nie mogło umknąć jej interesowi i działaniu na własny użytek. Wkrótce po jakże ciężkiej asymilacji potrafiła połączyć naukę z obowiązkami pracy, której nie miała zamiaru się wystrzegać. Usamodzielniła się do tego stopnia, że zaczęła kreować własne miejsce w rodzinie, piąć się po szczeblach hierarchii.
Historia:
Jak dotąd urodziny małej Miho odbywały się w bardzo hucznym gronie rówieśników i zorganizowane w przestrzeni ogródka jej rodzinnego domu - sporadycznie przeplatane z różnymi wyjściami. Życie pełne poczucia bezpieczeństwa, jakie gwarantują rodzice przez okres dorastania. I tym razem wesoła gromadka dzieci spędziła dzień przy mnóstwie atrakcji i jadła tyle słodkości, ile zapragnęli. Solenizantka ubrana była w różową sukienkę z falbankami i aż do wieczora nosiła na głowie plastikowy diadem. Nigdzie nie mogła go znaleźć mimo starań kilku osób. Szybko przeniesiono poszukiwania na rzecz pożegnania gości. Nastał czas odpoczynku, ale dziewczynkę nie opuszczała radość tego, wyjątkowego dnia. Ożywiona pomogła przed spaniem pozmywać naczynia i razem z rodzicami spędzić końcówkę dnia przed telewizorem. Nagranie z kamery prezentowało się znakomicie, a zdjęcia dołączą do pełnej gammy pamiątek, jakie zawierała ściana nad kominkiem. Wyciszenie przerwało pukanie do drzwi. Brak dzwonka zdziwił mieszkańców, lecz mimo wszystko wypadało sprawdzić, kto ogłaszał się o tej porze.
W gościnę, najwyraźniej spóźniony, wpadł wychowujący się w sierocińcu wraz z ojcem Miho. Później ich drogi rozeszły się i nikt z nich nie szukał ponownego kontaktu. Porażony zaskakująco błyskawicznym rozpoznaniem kolegi pozwolił mu wejść, a właściwie nie mógł oprzeć się jego lekkiemu gestowi wtargnięcia. Ubrany w bardzo elegancki strój i skórzane rękawiczki od razu na myśl przywodziła mafijne związki. Nikt z rodziny nie miał o tym pojęcia.
- Dobrze cię widzieć Saki. - spojrzał na niego przez ramię, po czym pomaszerował do salonu. Pokazując się jako pierwszy nieco przeraził dwójkę panien, ale zaraz kontynuował rozpoczęta rozmowę z głową rodziny.- Widzę, że masz wspaniałą rodzinę. Śliczna córka... i żona niczego sobie. - przemawiał charyzmatycznym głosem z pewnym siebie zapałem. Jegomość był także w sile wieku i z dawnym kamratem dzieła go niemal dekada różnicy.
- D-domo arigatou. Moja żona Chikara i córeczka Miho. To mój dawny znajomy z dzieciństwa Gin. - odparł nadal zmylony Sadatake. Nie krępujący się niczym gość ze swobodą wędrował po parkiecie salonu, aby przystanąć przed masą zdjęć w oprawkach, powieszonych nad kominkiem. Wszyscy przyglądali się mu w ciszy i reagując na najmniejszy ruch i szelest jego garnituru. Postanowił zdjąć rękawiczki przez co wprawił ich w dodatkową ilość niepokoju.
- Wybaczcie za nagłą wizytę. - powiedział z uśmiechem, rychło w czas.- W podróży tutaj nie miałem, jak skontaktować się inaczej. Za to mam prezent dla naszej solenizantki, wszystkiego najlepszego. - podczas chowania rękawiczek zdołał zastąpić je diademem. niezręczność ani na chwilę nie malała dla trójki domowników, przez co Gin westchnął z pożałowaniem. Wprawdzie produkował się na marne, jednak miał w tym swój określony cel. Z jego wyliczeń czasu było coraz mniej.
- Dobrze, skoro nie będziemy grali w uprzejmości przejdę do sedna sprawy. - klasnął w dłonie i pozostał w geście złączonych dłoni jeszcze przez chwilę.- Nie jestem tu przypadkiem Saki, a musisz wiedzieć, że przyszedłem Cię ostrzec. Ktoś się wami interesuje i nie jesteście bezpieczni. Właściwie to już nie żyjecie, lecz mimo wszystko przyjechałem uratować twoją córeczkę. Spodziewałem się chłopaka, ale trudno. - wypowiedział nie zachwianym przez nic głosem, a miny pozostałych ogarnęło przerażenie. Sadatake z trzęsącymi się ramionami pochwycił przyjaciela za barki, czego Gin nie musiał nawet odczuwać, żeby zauważyć drganie jego ciała.
- O czym... Ty... mówisz... - odparł zatrwożony i ogarnięty przez szok. Z zewnątrz dobiegły ich strzały, a potem cisza.
- Przykro mi. - odpowiedział obojętnie i lekkim ruchem rąk strącił dłonie mężczyzny, które narastająco zaciskały się na nim. Matka z córką wstały z miejsca, przez co Gin miał ułatwione zadanie zabrania stąd małej. Gdy ponownie odbył się huk wywarzanych drzwi był już przy dwójce kobiet i chwytał Miho w pasie. W tym samym momencie trzech zamaskowanych skrytobójców z pistoletami i katana przerzuconymi na plecach znalazło się w zasięgu ich wzroku. Przerażony Sadatake porwał się biegiem do żony i córki. Seria pocisków wystrzelonych przez wroga podziurawiła wpierw dwójkę ludzi niezdolnych do samodzielnej obrony, zaś Gin z dzieckiem pod pachą miał możliwość ucieczki. Zawrócił za kobiety i unikając kul powiódł przez całą długość ściany, a potem do tylnego wyjścia. Zniknął w korytarzu z niebywała sprawnością, żeby czym prędzej poszukać wyjścia, jakim było okno. Pościg ruszył za nim, kiedy był na schodach. Nie przymierzając się specjalnie odpowiedział ogniem i rykoszetem zranił pierwszego z nich. Biegł dalej ze stoickim spokojem, skręcił i ile sił w nogach pobiegł do ostatniego pokoju, jaki znajdował się na piętrze.
Sypialnia rodziców, zauważyła mała Miho przez łzy i szok całym zamieszaniem. Apatia. Odkąd to się stało życie zwolniło, a jej perspektywa była jedynie przebłyskami, jak ze snu. Strach. Koszmar, niczym realny zabił jej mamę i tatę. Apatia. Uśmiech wieczornego gościa. Strach. Do uszu docierał jedynie huk wystrzałów. Apatia. Miała swój zagubiony diadem. Strach. Ponowne wystrzały, przeplatane z krzykiem i hukiem demolowanego wnętrza. Leżała na łóżku, rzucona jak szmaciana lalka. Mogła obserwować, jak trójka napastników tnie każdy skrawek pokoju z dziwną łatwością, niby domek z piernika. Nieznajomy wybawca odciągał ich od niej. Przeszedł do jednego z dwóch okien, jakie były w sypialni i rozbił je rzucając krzesłem. Potem zauważyła, jak był tuż przy niej i w pewnym, łagodnym chwycie zapewnił jej odrobinę bezpieczeństwa. Przerodziło się to w pełen niezrozumienia lot. Spadała w dół na ogródek, z wysokości, której nie przeżyje. Z nieznanych jej przyczyn nie potrafiła wydać z siebie ani odrobiny dźwięku. Żaden odgłos nie cisnął się jej na usta, a gdyby nawet, to już dawno zaschło jej w gardle. Czekała już tylko na poczucie bólu, jaki będzie towarzyszyć upadkowi. Zastało ją szarpnięcie, w którym to wylądowała w ramionach masywniejszego mężczyzny.
- Bingo. Cel przechwycony i uratowany. Czas na wybuchowe zakończenie. - wypowiedział powściągliwie mimo zapału rozpierającego go od środka. Pozostawił małą drugiej osobie, jaką była kobieta. Ustawił się w pozycji bojowej, po czym zebrał w sobie ogromne pokłady energii i wypuścił je w postaci dwóch kul energii, które eksplodowały w środku i rozsypała budynek w drobny mak. Towarzyszyły temu fajerwerki, ogień i reszta potrzebnych fizycznie zjawisk...
~~~
Przez najbliższe dwa lata funkcjonowanie dziecka nie wyglądało najlepiej. Ryzykownym było stwierdzić, czy jest jakaś szansa na powrót do normalności. I tutaj ponownie Gin zdziałał cuda. Jego status Bestii Cienia był czymś, czego dziewczynka potrzebowała najbardziej. Nie było łatwo, a wręcz na tej samej głębokości, na którą została wrzucona bez jakiegokolwiek poinformowania. Poprzez kontrolowaną brutalność i łączenie nauk z zaciekawieniem szybko odbudował zapał dziecka do życia. Poznawanie otoczenia i nawiązywanie znajomości doprowadziły do poczucia spełnienia. Potem, jak z górki tłumaczono coraz trudniejsze rzeczy. Jako drobna panna była klasyfikowana jedynie do pomocy kuchennej i typowo kobiecych spraw personelu. Szybko dokonała osądu i wytłumaczyła, że to nie dla niej. Właśnie tego oczekiwał Gin, aby móc pokazać jej więcej. Jeśli tylko urodziłaby się córką Bossa, miałaby zapewniony lepszy start. Mimo tego nie zniechęcała się. Uczono ją strategi, logiki i zarządzania, dzięki czemu poznawała czym jest mafia i jak działa rodzina. Nie była zdolna do wysiłku, choćby uparcie do tego dążyła i pozostawała daleko w tyle za chłopcami. Wszakże zyskała bardziej doskonalszą broń, aniżeli wyćwiczone ciało lub broń. Strzelanie przyswoiła mimochodem ze względu na przychylność nauczyciela.
Niespełna rok minął od kiedy Miho poznała Nen. Wzbudzał w niej ekscytację, kiedy pokłady jej zewnętrznej energii pozwalały na przezwyciężenie ludzkich limitów. Nic z tego nie wyszło, skoro wspomniani wcześniej chłopcy nadal umieli robić to lepiej, nawet w tej dziedzinie. Wtedy też wiedziała, że rywalizacja jeszcze się nie skończyła, bo postrzeganą moc można było rozwinąć na niezliczone sposoby. Mylnie się stresowała, a po pewnym czasie kompletnie jej to nie irytowało.
Wraz ze zniknięciem swojego mentora zaszło parę zmian w rodzinie, lecz dziewczyny już to nie dotyczyło. Była na tyle samodzielna, żeby zostać wytypowaną do pewnego rodzaju specjalnego oddziału. Powoływana niemal od początku do różnych zadań zdążyła przyzwyczaić się do działania w grupie. Nie mogła stać się Bestią, jak jej nauczyciel, dlatego wyrobiła sobie pozycję w inny sposób.